Transformacja popularnych dzielnic w Katowicach

Życie w mroku szybu czy nowa jakość? Transformacja popularnych dzielnic w Katowicach. Wszystko zależy od perspektywy. Ta teza sprawdza się w przypadku dzielnic miejskich, które większość z nas kojarzy, ale raczej nie miało potrzeby (ani ochoty) zapuszczać się w ich okolice, w obawie przed przysłowiowym „dostaniem po głowie”. Miejsca te przez lata pracowały na swoją złą reputację, jawiąc się jako koszmarki urbanizujących się miast i metropolii. To tutaj przez zamknięcie kopalń i ośrodków, które stanowiły główne źródło utrzymania mieszkańców pojawiły różnice społeczne, a za nimi problemy takie jak bezrobocie, bieda i przestępczość.

Ten przykry obraz dopełnia widok zaniedbanych, ceglanych familoków, nad którymi rozpościera się szara chmura dymu wydobywająca się z rozpadających kominów, brak lub śladowe ilości zieleni, rozpadające się chodniki, bezpańskie psy czy zardzewiałe bramy prowadzące w czeluść zaniedbanych podwórek i dziedzińców. Często, pod monopolowym natknąć się można na niedomytych wesołków, którzy raczą się ulubionymi trunkami. Spotkać można też tych, których niemy wzrok odbija się od popękanych szyb wysypujących się z kontenerów na śmieci… Chwila moment. Czy to faktycznie jest obraz Katowic jakie znamy? Okazuje się, że nie do końca. Prawda jest zgoła inna. Zasłyszane gdzieś i powtarzane jak mantra plotki dotyczące nieatrakcyjności popularnych dzielnic miasta są niezwykle krzywdzące dla ich obecnego wizerunku. Obecnie są to miejsca objęte ochroną konserwatora, wyróżniające się bogatą ofertą kulturalno-rozrywkową i zaangażowanymi w życie regionu mieszkańcami. Niektóre z osiedli są fenomenem na skalę europejską! Zdziwieni?

Załęże

 

Przejeżdżając przez katowicką dzielnicę Załęże (jedną z najstarszych w Katowicach) przez okno tramwaju dostrzegamy zróżnicowaną, zabytkową architekturę – kamienice z przełomu XIX i XX wieku, budynki secesyjne, neogotycki kościół, ale również nowoczesne placówki takie jak Punkt 44, w którym znajduje się kino oraz kręgielnia. By się przekonać na własnej skórze, że miejsce ma ogromy potencjał, a ludziom „dobrze z oczu patrzy” trzeba na chwilę wyjść ze wspomnianego tramwaju i przejść się główną arterią – ulicą Gliwicką. Pierwsze co rzuca się w oczy to fakt, że jesteśmy całkiem niedaleko ścisłego centrum – rynku, Spodka, NOSPR-u czy Galerii Katowickiej. Przy tej samej ulicy, tuż przy wjeździe z Chorzowskiej na Grundmanna, a potem właśnie na Gliwicką mijamy trzy świetne restauracje, bar sushi, spory sklep wielobranżowy, aptekę, pocztę oraz… piękny zielony teren, na którym znajduje się dawny zespół dworski – obecnie placówka medyczna. Po drugiej stronie ulicy – szkoła z boiskiem, kolejny teren zielony okalający plac ks. Józefa Londzina, dalej park wodny, Ośrodek Wypoczynkowo-Rekreacyjny Bugla, galerię handlową Załęże z siłownią, Młodzieżowy Dom Kultury uff… dużo tego. Załęże do końca XVIII wieku stanowiło ośrodek hutnictwa i górnictwa węglowego dzięki działalności huty Baildon i kopalni Kleofas. Gdy te upadły narosły liczne problemy społeczne, z którymi przez dłuższy czas zmagało się miasto, ale przede wszystkim mieszkańcy. To poniekąd odcisnęło piętno na wizerunku dzielnicy. Na szczęście dzięki wielu działaniom – miejskim, społecznym a nawet prywatnym obszar staje się coraz bardziej atrakcyjny dla inwestorów (w planach jest powstanie nowoczesnego kompleksu hotelowo-biurowego). Młodzi chętniej kupują tutaj mieszkania ze względu na oryginalną (i bardzo modną) architekturę. Należy wspomnieć, że dzięki m.in. Budżetowi Obywatelskiemu remontowane są kamienice, pojawiają się nowe nasadzenia zieleni, czyszczone są elewacje, sprzątane drogi. Dzielnica tworzy pewnego rodzaju wspólnotę. Osoby mieszkające w budynkach na tych samych ulicach dobrze się znają więc czują się bezpiecznie. Pojawiają się liczne głosy lokalnych mieszkańców, którzy buntują się przeciwko ostracyzmowi społecznemu i piętnowaniu Załęża jako skrajnie nieatrakcyjnego i niebezpiecznego. My uważamy, że w niedalekiej przyszłości dzielnica ma szansę stać się o chlubą Katowic. Tak jak to się stało przecież z Nikiszowcem.

 Janów-Nikiszowiec

Janów, zwany kiedyś Janowem Śląskim swoją nazwę zawdzięcza Janowi Krzysztofowi Mieroszewskiemu, dawnemu właścicielowi tych ziem. Lata 1694 – 1755, gdy władał Mieroszewski, były okresem dużego rozkwitu. Powstał folwark na prawym brzegu Boliny, który nazywany najpierw Janowcem dał początek osadzie – protoplastce dzisiejszej dzielnicy. Głównym zakładem był KWK Wieczorek, a terenem rekreacyjnym chętnie odwiedzanym przez mieszkańców – Bolina. W dzielnicy znajduje się jedno z najpopularniejszych osiedli robotniczych Katowic, należące do Szlaku Zabytku Techniki. Dawniej niedoceniane, obecnie obowiązkowe miejsce podczas pobytu w Katowicach. Mowa oczywiście o Nikiszowcu. Nikiszowiec to zabytkowy rejon górniczy znajdujący się w Katowicach, powstawał w latach 1908-1919 jako miejsce osiedlania się pracowników kopalni Giesche. Wzniesiono dziewięć budynków, które na pierwszy rzut oka wydają się takie same, wyróżniają je jednak detale. Przez kilkadziesiąt lat Nikisz (tak zdrobniale mówią na niego mieszkańcy) przeszedł ogromną metamorfozę. W przeciwieństwie do dawnej robotniczej wsi, czyli Giszowca – robotnicze miasto Nikiszowiec wyróżnia się zwartą, szeregową budową i surowym klimatem ceglanej architektury. Architektura ta pozostała w niemal nienaruszonym stanie do dzisiaj jednak charakter dzielnicy przez lata uległ zmianom – na gorsze. Kult ciężkiej pracy mający miejsce w czasach działania kopalni – po jej zamknięciu – ustąpił kryzysowi. Gdy zaczęły odjeżdżać ostatnie wagony, niejeden górnik się załamał, pojawili się chuliganie. Mówiono, że na Nikiszowcu jest patologia. Bijatyki kibiców, latające szkło, pożary, bazgroły na murach. Na szczęście wkrótce to miało się zmienić. Postanowiono zrobić z tym porządek. Nikisz wkrótce zmienił się w pomnik historii. Drzwi w drzwi zaczęli ze sobą mieszkać lokalsi i przyjezdni. Osiedle zaczęli zamieszkiwać „miastowi” – lekarze, adwokaci, artyści. Zaczęto organizować wycieczki. Wymieszało się nowe ze starym. Dzięki Programowi Centrum Aktywności Lokalnej przy ulicach pojawił się monitoring. W 2008 roku odbył się pierwszy Jarmark, który miał dwa cele – odczarowanie zapomnianego Nikiszowca, ale i pokazanie jego piękna i możliwości.  2008 okazał się być przełomowym dla osiedla i jego funkcjonowania. Przyjezdni, turyści zaczęli doceniać urok ceglanych ścian, zieleni ukrytej w podwórkach, niezwykły mrok uliczek, który stał się inspiracją dla twórców sztuki. Nikisz może pochwalić się pokaźnym rynkiem, neobarkowym kościołem, lodowiskiem, muzeum oraz licznymi punktami kulturowymi i gastronomicznymi takimi jak restauracja Śląska Prohibicja. Wiele zabytków takich jak zespół szybu Pułaski, przyciąga turystów ciekawą ofertą zwiedzania. Osiedle jest ważnym punktem na Szlaku Zabytków Techniki. Nikiszowiec to miejsce spotkań i wydarzeń integracyjnych takich jak: Industriada, Odpust u Babci Anny, czy wszelkiego rodzaju jarmarków z wieloma atrakcjami dla całych rodzin. Jest o nich głośno, gdyż w nowoczesnej odsłonie kultywuje się stare obyczaje. To na nikiszowskim osiedlu działa Grupa Janowska, czyli zespół malarzy nieprofesjonalnych, a w Szybie Wilson odbywają się wernisaże i koncerty artystów z całej Polski. Na ulicach kręci się zagraniczne filmy, tworzy teledyski, realizuje programy kulinarne. Co ciekawe, wkrótce, w dawnej kopalni powstanie HUB technologiczny, który rozsławi dzielnicę jeszcze bardziej. Nikiszowski HUB będzie kompleksem biurowo–technologicznym czyli siedzibą firm wysokich technologii, działających w branży produkcji gier komputerowych i e–sportu. Należy nadmienić, że Katowice od paru już lat stanowią arenę światowych mistrzostw w tej dziedzinie organizując rozgrywki Intel Extreme Masters. Jak widać, dzięki zaangażowaniu społeczności można stworzyć miejsce szczególne nawet mimo wcześniejszych przeszkód.

Śródmieście

Jakiś czas temu o Szopienicach, Bogucicach czy Dąbrówce Małej również mówiło się w kontekście rozbojów, wandalizmie i depopulacji. W wielu rankingach na „najniebezpieczniejszą dzielnicę” zajmowały wysokie miejsca. Oczywiście w przypadku tych terenów podobnie jak w poprzednich, na zmianę nastrojów społecznych (i zachowań) miały znaczący wpływ upadki kopalń i zakładów pracy związanych z wydobywaniem czarnego złota. Na przestrzeni lat, dzielnice te także przeszły ogromną metamorfozę. Zmiany zainicjowane przez samorządy i samych mieszkańców sprawiają, że poczucie bezpieczeństwa oraz atrakcyjność ulic i placów zwiększyły się. To bardzo dobrze wróży na przyszłość.

Pojawia się pytanie, dlaczego w tych zestawieniach przewija się również Śródmieście, czyli najbardziej zurbanizowana i „miejska” część Katowic. To właśnie tu, przechadzając się ulicami Korfantego, Warszawskiej, Kościuszki, Sokolskiej czy 3 Maja mijamy nowoczesne szklane biurowce, odresturowane kamienice, najciekawsze miejsca związane z rozrywką, nauką, kulturą i sztuką. To w Śródmieściu usytuowany jest rynek, a wokół niego najbardziej reprezentacyjne uliczki. Gdzie się nie spojrzy można napotkać na kawiarnie, popularne sklepy sieciowe oraz banki. Nad tym wszystkim górują galerie i dworzec PKP. Oczywiście to wszystko prawda. Jednakże, warto wiedzieć, że to właśnie w Śródmieściu kwitnie życie nocne Katowic, co oprócz dobrej zabawy powoduje liczne konflikty, pobicia, kradzieże i rozboje. W Śródmieściu najbardziej widać zróżnicowania pokoleniowe, majątkowe oraz te związane z mentalnością. Z odresturowanymi kamienicami, które zdobią główne arterie komunikacyjne sąsiadują zniszczone, pokopalniane nieruchomości i familoki, które zamieszkują rodziny o niższym statusie ekonomicznym. W kwietniu 2021 roku portal ogłoszeniowy Otodom we współpracy z agencją IQS przeprowadził ankiety wśród mieszkańców kilkunastu polskich miast – również tymi z Katowic by wybrać najgorszą i najlepszą dzielnicę. Śródmieście pojawia się w rankingu kilkukrotnie zarówno w obu kontekstach. Oczywiście badania zostały oparte na odczuciach mieszkańców.

Mimo tych negatywów wszystko należy się skupić na dobrych stronach, a tych jest znacznie więcej. Katowice tak samo jak inne miasta w Polsce mierzą się z podobnymi problemami, ale również odnotowują ogromne sukcesy. Miasto cały czas się rozwija, powstają nowe miejsca pracy, obiekty sportowe, kulturalne i społeczne, sadzi się zieleń, poprawia warunki komunikacyjne. Dużo się też buduje, ale co najważniejsze – remontuje zabytkowe budynki. Śródmieście pięknieje w oczach i staje się także coraz bardziej komfortowym i bezpiecznym miejscem do zamieszkania.

Jednym z miejsc owianym złą sławą jest ul. Kozielska znajdująca się właśnie w Śródmieściu Katowic. Ulica rozpoczyna swój bieg krzyżując się z ulicą Mikołowską, a kończy wpadając w Raciborską. Mieszczą się tu kamienice mieszkalne – a w nich także lokale usługowe czy placówki medyczne. Przy ulicy Kozielskiej znajduje się także zabytkowy cmentarz żydowski.

Obecnie w kamienicach o numerach 5,7,9 trwa sprzedaż mieszkań, a już wkrótce nieruchomość przejdzie także ogromną metamorfozę. Już teraz rozpoczęto prace związane z elewacją. Plan jest ambitny – odczarowanie złej opinii i pokazanie potencjału miejsca. Czy to się uda? Bardzo możliwe, ponieważ na tej samej ulicy planowana jest także duża inwestycja dewelopera. Samo miejsce jest bardzo dobrze skomunikowane, w bezpośrednim sąsiedztwie z dworcem, galerią handlową, dużym, zielonym parkiem oraz licznymi punktami usługowymi, a mimo wszystko boczna droga od Mikołowskiej nie cieszyła się dotychczas zainteresowaniem deweloperów. Ten skrawek Śródmieścia spowiła na jakiś czas czarna mgła. Sprawę w swoje ręce wzięli prywatni przedsiębiorcy oraz pozostali mieszkańcy. Odnowiono elewacje niektórych kamienic, pojawili się nowi mieszkańcy, stare opuszczone lokale wynajęły firmy usługowe. Zaczęto dostrzegać potencjał inwestycyjny – dogodną lokalizację, duży plac po dawnej rzeźni, korzystne ceny mieszkań. Mimo, że Kozielska nie ma jeszcze wypracowanego dobrego wizerunku to wg portalu SonarHome, średnia cena mieszkania tu wynosi 6 tys. zł., czyli całkiem korzystnie patrząc na ogólne ceny mieszkań w Śródmieściu. Warto zainteresować się tymi projektami szczególnie, że przy Kozielskiej 5,7,9 zmieni się nie tylko elewacja, ale również wnętrza – powstaną m.in.: mieszkania dwupoziomowe.

Życie w mroku szybu czy nowa jakość? Każda dzielnica ma swoje wady i zalety i nie można wszystko opiniować zero-jedynkowo. Za każda dzielnicą przemawiają inne argumenty stanowiące o jej atrakcyjności – Brynów kojarzy się z zielenią i bezpieczeństwem, Kostuchna z zadbaną okolicą, Śródmieście z błyskawicznym dostępem do lokali usługowych i kulturą, a Załęże z wielkim potencjałem inwestycyjnym. Każda ma swoje wady, ale przede wszystkim ogromne zalety. Pewne jest to, że każdy z tych obszarów poddaje się ogromnym zmianom, które w dużym stopniu zależą od nas samych – napędzane są naszym zaangażowaniem i aktywnością.

Compare Listings

Tytuł Cena Status Typ Powierzchnia Cel Sypialnie Łazienki